Rockstar Games kontra reszta świata, czyli parę słów o obecnej sytuacji GTA Online

gta online

Modyfikacje tworzone przez fanów stanowią nierzadko centralny trzon zapewniający grom długowieczność oraz niezwykłą popularność, którym nie są w stanie dorównać konkurencyjne tytuły, szczelnie zamknięte przed entuzjastami. Najlepszym chyba przykładem takiej sytuacji jest seria Grand Theft Auto, która na przestrzeni prawie dwudziestu lat nie tylko stała się kulturowym fenomenem o którym słyszał praktycznie każdy,  ale jej starsze tytuły wcale nie odeszły w niepamięć, jak to bywa z konkurencyjnymi grami, których każda kolejna odsłona deklasuje tą poprzednią. Poza wysoką jakością, wiele zależy od zorganizowanych i aktywnych społeczności, które własnoręcznie dbają o to, by gry, które ich członkowie kochają, wciąż przyciągały nowych graczy, niezmiennie trzymając w objęciach  tych starych. Mody sprawdzają się więc doskonale w tej roli, dając entuzjastom powód do nauki i tworzenia nowych projektów, oraz przeciętnym graczom by po prostu odświeżyć sobie rozgrywkę i bawić się o wiele dłużej niż przewidzieli to producenci.

Tak przynajmniej było do niedawna – póki Take-Two Interactive, dystrybutor gier z serii Grand Theft Auto nie wytoczył ciężkich dział przeciw modderom, szukając sposobu walki z plagą oszustów w GTA Online, najnowszej odsłonie cyklu, wciąż rozwijanej i aktualizowanej. Tak też rozpętała się burza, w której dosłownie każda strona została poszkodowana, a której końca nie widać.

Aby zrozumieć powagę sytuacji, zacznijmy od samego początku…

GTA Online zaskarbiło sobie serca fanów na całym świecie, umożliwiając im wspólną grę i udział w czymś więcej niż zwykłych wyścigach czy deathmatchach, które nigdy przecież nie stanowiły centralnego elementu serii. W Grand Theft Auto chodziło od zawsze o osiągnięcie szeroko rozumianego szczytu, w scenariuszu „od zera do bohatera”, co Online mniej lub więcej w sobie zawiera (na tyle na ile może zawierać gra, która nie posiada właściwej fabuły). Można zatem powiedzieć, że było ono pierwszym pełnoprawnym tytułem wieloosobowym w cyklu, choć proste tryby multi można było znaleźć chociażby w GTA 2 czy IV, nie wspominając nawet tworzonych przez fanów platform takich jak SA-MP czy MTA, które swego czasu były niewiarygodnie rozchwytywane.

Problemy rozpoczęły się, gdy w GTA Online zawitali oszuści, tworzący modyfikacje, nierzadko płatne (!), dające ich użytkownikom przewagę nad uczciwymi graczami, czy to w kwestii nieśmiertelności, zastrzyków gotówki, w normalnych okolicznościach niełatwej do zarobienia, czy szeroko rozumianych złośliwościach, psujących innym zabawę. Apogeum tego stanu zostało osiągnięte na początku tego roku, gdy wejście do publicznej sesji wiązało się z wysokim ryzykiem utraty stanu swojego konta, zdobytego poziomu czy nabytych (nie)ruchomości. Innymi słowy, gra z obcymi była niebezpieczna, ale jednocześnie dodatki do gry wydawane co kilka miesięcy zawierały funkcje zarezerwowane tylko i wyłącznie dla sesji publicznych, do których w każdej chwili może dołączyć dosłownie każdy. Wszystko zataczało więc koło.

Rockstar Games, twórcy serii Grand Theft Auto zaczęli otrzymywać skargi i zgłoszenia oszustw na porządku dziennym, ale na ich właściwą akcję społeczność musiała czekać ponad dwa miesiące, podczas których coraz to więcej i więcej oszustów skutecznie zniechęcało innych do zabawy z innymi. W końcu jednak wytoczono ciężkie działa, o których wspomniałem wcześniej, i wymierzono je w stronę szkodliwych modyfikacji. W ciągu jednej doby jak muchy padły trzy największe z nich, a prawnicy Take-Two Interactive skontaktowali się z ich deweloperami, skutecznie zmuszając ich do zaniechania swoich prac i przekazania nieuczciwie zarobionych pieniędzy zarobionych na dystrybucji nielegalnych narzędzi na cele charytatywne.

                Jeden z oszustów, znany pod pseudonimem Dark One, zajmujący się testowaniem i promocją menu umożliwiającego między innymi wyczyszczenia konta bankowego ofiary, zabicia wszystkich graczy w sesji czy teleportowanie się w dowolne wybrane miejsce, opublikował w serwisie YouTube ponad dwugodzinny stream, w którym błaga widzów o pieniężne datki i nie wycofywanie kwot, które wcześniej przelano mu w zamian za dostęp do modyfikacji, teraz już na dobre zablokowanej.

Swoje dotychczasowe działania argumentował wydatkami medycznymi, koniecznością zapewnienia bytu swojej rodzinie i rachunkami, których nie jest w stanie opłacić. Na streamie nie zabrakło również dwójki jego dzieci, wykorzystanych jako pionki w celu wzbudzenia litości widzów. Jakkolwiek smutna by nie była jego historia, nie można zapominać o tym, że jego działalność szkodziła uczciwym graczom i skutecznie odstraszała ich od publicznych sesji w GTA Online, jak i GTA Online ogólnie. Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy rozbudowywaniem gry poprzez mody a psuciem zabawy innym, prawda?

Wygraną z oszustami w GTA Online można by uważać więc za sukces Rockstar Games i Take-Two, gdyby tylko po drodze nie oberwali rykoszetem niewinni entuzjaści pracujący nad i stale aktualizujący od dekady projekt OpenIV, stworzony by ułatwić innym tworzenie własnych modyfikacji do wybranych gier Rockstar Games, opartych na podobnej architekturze (Max Payne 3, GTA IV oraz GTA V). Niechcący ułatwił on dostęp do istotnych plików GTA Online, co koniec końców dało innym szansę wpływania na ich działanie przy użyciu odpowiednich skryptów, później sklejonych do kupy w formie feralnych menu.

Prawnicy Take-Two skontaktowali się z twórcami OpenIV, nakazując przerwanie prac nad projektem, argumentując że „pozwala (on) innym obejść zabezpieczenia oprogramowania i modyfikować je na szkodę Take-Two”. Mimo iż egzystencja OpenIV nigdy nie naruszyła żadnych praw, i definitywnie podchodzi pod schemat fair use, jego twórcy zdecydowali się nie kierować sprawy do sądu, w obawie przed długimi miesiącami ciągnięcia się sprawy, jej kosztów oraz trudności z nią związanych. Projekt został więc zamknięty, a na pożegnanie opublikowano na jego stronie odpowiednie oświadczenie.

Take-Two ogłosiło również, że od tej pory jakikolwiek modding ich nowszych tytułów zostaje uznany za nielegalny, w obawie przed jego przypuszczalnie szkodliwym wpływem na GTA Online. Fani nie przyjęli takiego obrotu sprawy ciepło, uważając że projekty pasjonatów nie powinny w żaden sposób być potępiane, a walka z oszustami powinna koncentrować się na oszustach, a nie tych, którzy starają się spędzić kreatywnie czas i podzielić efektami swoich prac z innymi, ku pokrzepieniu serc. Jakby nie patrzeć, modyfikacje były przecież integralną częścią GTA od czasów jego pierwszej odsłony, a po premierze GTA III popularność i rozmach fanowskich dodatków osiągnął poziom, którego nikt nawet nie mógł się spodziewać. Do tego stopnia, że nie brakuje osób, które kupują gry nie po to by w nie pograć, tylko po to by je modyfikować.

W ciągu kilku godzin stronę GTA V w serwisie Steam zaczęły zalewać recenzje, w 85% najnowszych negatywne, zmniejszając tym samym ogólną ocenę gry do „mieszanej”.

Poza tym w sieci zaczęły pojawiać się petycje, domagające się ocalenia OpenIV oraz sceny modderskiej ogólnie. Pod jedną z nich w momencie pisania niniejszego artykułu podpisało się 40 tysięcy osób.

Nie była to pierwsza radykalna decyzja wydawcy która spotkała się ze sprzeciwem społeczności fanów – nie dalej niż kilka tygodni temu projekt konwersji mapy Read Dead Redemption na silnik GTA V został zaniechany po tym jak prawnicy Take-Two skontaktowali się z jego deweloperami. W przeciwieństwie do obwieszczenia po zamknięciu OpenIV, nikt nie powiedział wprost co konkretnie się stało i dlaczego mod nagle wylądował w koszu.

Jeszcze wcześniej, bo około dwanaście lat temu, Rockstar Games stało się obiektem krytyki i licznych ataków ze strony oburzonych rodziców, prawników i polityków, po tym gdy fani odkryli, że w plikach GTA San Andreas znajduje się ukryta erotyczna minigra, w której CJ, protagonista, uprawia seks z wybranką swojego serca.

Sprawy sądowe poskutkowały usunięciem erotycznych treści z przyszłych wydań gry, zmianą jej kategorii wiekowej na wyższą oraz szeregiem zmian mających utrudnić fanom jej modyfikację. Te ostatnie przyniosły zerowy skutek, gdyż niedługo po premierze drugiego wydania San Andreas, w internecie pojawiły się instrukcje i pliki potrzebne do przywrócenia grze jej oryginalnych treści i funkcjonalności. Po dziś dzień są one wykorzystywane przez tych, którzy chcą zainstalować jakiekolwiek, nawet najdrobniejsze mody, które nie chcą działać na nowszej, okrojonej wersji.

Wskutek skandalu, który wybuchł za sprawą zamknięcia OpenIV i plagi oszustów w GTA Online, ucierpiały wszystkie strony konfliktu – tak gracze i kreatywni modderzy, jak i sami producenci Grand Theft Auto. Seria została potencjalnie na dobre zamknięta na modyfikacje, które od lat stanowiły integralną część jej sukcesu i powód, dla którego wielu graczy w ogóle po nią sięgało, tylko po to, by GTA Online znów nie padło ofiarą oszustów, co prędzej czy później i tak zapewne nastąpi, biorąc pod uwagę to, że pod maską gra wciąż jest mniej lub bardziej taka sama jak wcześniej. Kwestie legalne sprawdzają się tak długo, jak wszyscy chcą ich przestrzegać. Pozostaje mieć zatem nadzieję, że Rockstar Games wyciągnie istotne wnioski z tej przykrej lekcji, i przyszła odsłona serii Grand Theft Auto znajdzie sposób by zapewnić jednocześnie bezpieczeństwo w rozgrywce wieloosobowej, jak i swobodę dla modderów trybu jednoosobowego.

Dave
Entuzjasta kultury i jej historii, zapalony czytelnik, wielbiciel horrorów tak na piśmie jak i ekranie, oddany miłośnik muzyki, cyniczny i sarkastyczny pan mądraliński który nie cofnie się przed niczym żeby udowodnić gdzie i dlaczego coś jest nielogiczne. W gry też pogra jeśli ma nastrój, o ile nie karmi akurat książkowego nałogu.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*